Mój problem dotyczy serissy. Drzewko jest u mnie od dwóch miesięcy, stoi na parapecie (słońca, jak widać, brak - wiec raczej sie nie przegrzewa, raczej marznie ale nie powinno byc mniej niz 12 st.). Podlewam je codziennie odstala woda - sa dziury w doniczce wiec gnic nie powinno, zraszam również, jeszcze nie nawozilem. Jest w wysokiej doniczce (roslina kupiona w hipermarkecie), ale już jest uformowane, ew. fotki moge wrzucic.
Na początku maja - niecaly miesiac po pobycie u mnie - zakwitla. Malutkich, bialych kwiatkow nie bylo jakos strasznie duzo, ale byly

Da sie uratowac jakos? Troche poczytalem (rowniez to forum) i bede chcial jak najszybciej przesadzic ja do wiekszej doniczki, ale sprobuje nie naruszyc korzeni. Brakujaca ziemie uzupelnie zwykla, do kwiatkow (moze dodac troche torfu?). Zaczne tez regularnie co dwa tygodnie nawozic. Ktory z nawozow jest najlepszy i mozecie polecic? Dotarlem do kilka, rowniez tutaj na forum, ale kazdy poelcal cos innego...
Uschniete liscie usunac, czy zostawic? W ogole jest szansa na to, ze przezyje? Czy to moze normalny objaw po kwitnieciu? Czytalem, ze listki moga sie zwijac, ale zeby od razy wszystkie usuchaly?
Z gory dziekuje za porady, pozdrawiam
RK