Kidy miałem 5 lat już zaczęłem się interesować roslinami. Pewnego dnia po śniadaniu wyłowiłem z herbaty pestkę cytryny. Wyrósło z niej po kilku latch ładne drzewko, które nawet raz kwitło. Podczas przeprowadzki nikt o nim nie pamietał przez ponad rok. Gdy zobaczyłem je 5 lat temu było już całkiem spore. Wtedy tata postanowił troche je przciąć i ciąć by było bonsai. Potem ja przejełem i formowałem 4lata temu. Od 2 lat drzewko nie rosło ale w poprzednie wakacjie pojawiła się nowa nadzieje . Wypuściło ono duże przyrosty i korona się zagęściła. Niestety na wiosne tego roku podczas JEDNEGO dnia spadła połowa liści. Nikt nie wiedział co z nim jest nie tak. NIe widziałem szkodników. Mimo natychmiastowej terapi chemicznej został mu tylko jeden liść na najniżej galęzi. W końcu cała korona uschła a gałęzie do nichego się już nienadawały. Pogodziłem się z jego smiercią . Jednak tydzień temu pojawiła się nadzieja. Wypuściła ona w bardzo szybkim tempie 2 przyrosty z uśpionych pąków. Mam pytanku co dale? Dać mu odpocząć czy lakko przyciąć bo odległości między pąkami znacznie się powiększają. W tej sytuacji najważniejsze jest życie roślny
