Buk "Leon"
: 26 mar 2018, 23:51
Hej,
poniżej chciałbym się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami pt. jak to nigdy nic nie wiadomo ;)
Mieszkam w bezpośrednim sąsiedztwie sporego parku. Centrum miasta, duży park, w pobliżu rzeka - wymarzona lokalizacja. Ceną jaką płacę jest fakt, iż bardzo często (za często) jestem świadkiem wycinki drzew, zdrowych, starych pięknych drzew.
Jakiś miesiąc temu przechodząc obok jednego z właśnie wyciętych drzew mój 12 letni syn podniósł z ziemi gruby konar i zaproponował żebyśmy go ukorzenili. Wzięliśmy "Znajdka" do domu. Gałąź miała to coś, ten "pazur", ale dałbym sobie rękę uciąć, że nic z tego nie będzie. Przecież to nie brzoza. Nawet nie chciało mi się szukać doniczki. Żeby nie robić przykrości dziecku wsadziliśmy "drzewko" do plastykowej butelki po wodzie wypełnionej piachem i ziemią. Nawet nie zrobiłem zdjęcia. Po tygodniu, szczenna opadła mi do parteru, zatkało kakao - jak to małolaci=i teraz mówią ;) Pojawiły się pierwsze listki. Mam już kilka wiosen, raczej trudno mnie zaskoczyć, ale to mnie powaliło. Ile woli życia było w tym konarze, jak zdrowe i silne musiało być to drzewo!!! Drzewko dostało od razu imię: Leon (Zawodowiec) ;)
Leon to moim zdaniem buk pospolity. Rośnie jakby chciał mi powiedzieć "słuchaj się dziecka" ;) Coś niesamowitego, a jaka frajda w obserwowaniu tej woli życia. Leon ma jeszcze bardzo młode i delikatne korzenie. Z tego powodu codziennie zabieram go na noc do domu. Rodzinka śpi, a ja przynajmniej mam z kim piwko wypić ;)
Dodam jeszcze, że pierwsze listki uschły, te z pierwszego zdjęcia. Drzewko zostawało na dworze na noc i młode listki nie dały rady spadkom temperatury w nocy.
poniżej chciałbym się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami pt. jak to nigdy nic nie wiadomo ;)
Mieszkam w bezpośrednim sąsiedztwie sporego parku. Centrum miasta, duży park, w pobliżu rzeka - wymarzona lokalizacja. Ceną jaką płacę jest fakt, iż bardzo często (za często) jestem świadkiem wycinki drzew, zdrowych, starych pięknych drzew.
Jakiś miesiąc temu przechodząc obok jednego z właśnie wyciętych drzew mój 12 letni syn podniósł z ziemi gruby konar i zaproponował żebyśmy go ukorzenili. Wzięliśmy "Znajdka" do domu. Gałąź miała to coś, ten "pazur", ale dałbym sobie rękę uciąć, że nic z tego nie będzie. Przecież to nie brzoza. Nawet nie chciało mi się szukać doniczki. Żeby nie robić przykrości dziecku wsadziliśmy "drzewko" do plastykowej butelki po wodzie wypełnionej piachem i ziemią. Nawet nie zrobiłem zdjęcia. Po tygodniu, szczenna opadła mi do parteru, zatkało kakao - jak to małolaci=i teraz mówią ;) Pojawiły się pierwsze listki. Mam już kilka wiosen, raczej trudno mnie zaskoczyć, ale to mnie powaliło. Ile woli życia było w tym konarze, jak zdrowe i silne musiało być to drzewo!!! Drzewko dostało od razu imię: Leon (Zawodowiec) ;)
Leon to moim zdaniem buk pospolity. Rośnie jakby chciał mi powiedzieć "słuchaj się dziecka" ;) Coś niesamowitego, a jaka frajda w obserwowaniu tej woli życia. Leon ma jeszcze bardzo młode i delikatne korzenie. Z tego powodu codziennie zabieram go na noc do domu. Rodzinka śpi, a ja przynajmniej mam z kim piwko wypić ;)
Dodam jeszcze, że pierwsze listki uschły, te z pierwszego zdjęcia. Drzewko zostawało na dworze na noc i młode listki nie dały rady spadkom temperatury w nocy.