Moja karmiona drobnolistna (mam od ok. roku, 1.5 roku) postanowiła zrzucić wszystkie liście. Wcześniej za wiele koło niej nie robiłem oprócz podlewania jak w instrukcjach przykazano. Dostęp do słońca / światła ma zapewniony, choć ekspozycja nie jest bezpośrednia, więc na pewno się nie usmażyła. Podlewana jest (była) systematycznie...żadnych zmian nie było gwałtownych, ani miejsca, ani oświetlenia, ani nic. Po prostu zdechła, obraziła się, czy coś.
Ostatnio:
Wcześniej jej się zdarzało zrzucić tak z 1/3 liści (usychały) ale zaraz wyrastały nowe, ładne, jasnozieloniutkie. Także sądziłem, że to w miarę normalne (linienie czy whatever xD ). Nawet jej się zdarzyło zakwitnąć i to kilka razy (małe białe kwiatki). Suszki zawsze wybierałem, żeby nie było syfu na kamieniach / w doniczce.
CO TERAZ ZROBIĆ?
1) wiem, że podobno nie nawozić (nigdy nie była nawożona)
2) nigdy nie była przesadzana
3) drutowałem ją trochę, przycinałem, zagęszczałem i działo się to w miarę przyzwoitym skutkiem IMHO
4) ziemia była nieco zmieniona po zaistniałej sytuacji. Od zrzucenia liści jest już trochę czasu (z 3 tygodnie). Jak po zrzuceniu wszystkiego tydzień, czy 2 nic się nie działo totalnie - zacząłem się niepokoić. W kwiaciarni polecono mi zmienić ziemię, ale nie całościowo, nie grzebać przy korzeniu (bo się na tym nie znam, a zepsuć nie chcemy). I powiedziano mi, żeby ubrać z wierzchu tak ok. 20% ziemi (tej zbitej, rozluźniając ja przy okazji nieco), dorzucić nowej ziemi (normalnej, ogrodowej pomieszanej w proporcji 4/5 nowej ziemi i 1/4 wybranej ziemi z wierzchu), nie ubijać, na to kamole (wymyte w zwykłej wodzie) i czekać.
Tak też się stało. I czekam...i nic!
HELP
Foty poniżej:









