sebastian pisze:
Wydaje mi się, że taka szkoła to jedna wielka ściema. Innymi słowy naciąganie ludzi na kasę.
Co innego warsztaty np. we Wrocławiu, ale nie tylko tam (np. za granicą).
Po co ci taka szkoła, która nie daje ci żadnego tytułu (np. ogrodnik, instruktor bonsai etc.) Ale jak widać są osoby, którym nie żal wydać ponad 2000 zł
A czemu tak uważasz ?
Mi nie wydaje się, żebym tracił tam czas. Albo żeby wiedza była gorzej przekładana niż we Wrocławiu czy zaa granicą. Byłes w Warszawie na warsztatach ? Są różne kategie - teoretyczne, podstawowe, artystyczne, jin-shari itp itd. Zależy na co masz ochote i co chcesz robić. Szkoła powstała po to by nauczyć ludzi takich jak my od podstaw. W okresie zimowym było więcej teori związanej z:
- botaniką
- gleboznastwem
- entomologią (szkodniki i zwalczanie)
- fizjologią roślin, anatomią
ze znanymi osobami w Polsce w danych dziedzinach, które mają tytuły od doktora do profesora habilitowanego. Wpisz sobie nazwisko Stanisław Ignatowicz i zobacz w ilu pracach brał udział, ile napisał książek, publikacji ->
http://www.trojszyk.com/pubs.php
O szkodnikach i ich zwalczaniu to ani Marek Gajda ani Włodek Pietraszko razem z resztą polskich bonsaistów tyle nie wiedzą. I czy uważasz, ze wiedza i materiał od takiej osoby jest ściemą ? Dla mnie takie spotkanie i wiedza jest bezcenna i żeby dojśc do niej za pomocą książek - to szkoda mi czasu i siły (bo niektórzy uważają, że z ksiązek to wszystko można, nawet bonsai robić).
Teraz wiosna - częśc praktyczna - przesadzanie drzew, dobór doniczek, kopanie drzew, formowanie pielęgnacyjne, formowanie nadające kształt, techniki jin-shari, wyginania, rozszczepnia pni, szczepienia. Ciągła praca z roślinami by dojść do czegoś - to nie pojedyńczye ,warsztaty, tylko praca, praca i jeszcze raz - praca !
Rada taka - przyjedz do MArka na zwykłe warsztaty - jak powiesz, że to kaszana to ok. Większość ludzi po takich warsztatach wraca. I nie dlatego, że MArka studio jest najładniejsze w Polsce - tylko, że wiedza jest z pierwszej ręki. Marek też się uczy i ciagle pracuje na roślinach to nie jest tak, że kupił książke i siedzi ją czyta. Uczył się u róznych osób, teraz siedział 1,5 miesiąca w Japoni. Myślis, ze wydał on te kilkanaście tysięcy złotych w błoto ? Nie rozumiem takich ludzi i nie zamierzam zachęcać, ale plis - nie pisz skoro nie wiesz na Boga - jak tam jest i co się robi.
PS - szkoła kończy się rozdaniem dyplomów. Robiąc kurs tańca towarzyskiego rok temu też dostałem dyplom. Fak nie daje on uprawnień i nie zapewnia mi, że tańcze najlepiej od wszystkich. Tak samo i ten dyplom - ale myśle, ze każdy pracując dalej z roślinami, będzie coś reprezentował - właśnie dzięki rozpoczęciu nauki/przygody z bonsai w Warszawie. Znam ludzi, których uczył Jurgen Zaar, Vacek Nowak, Salvatore Liporacze i to, że tam byli nie znaczy, że są dobrymi bonsaistami, mimo że wydali grubą kase. A to dlatego , że nie pracują sami...