Ja swoich jeszcze nie widziałem i mam nadzieje, że wszystko jest ok. Ale wiem, że tym razem los potraktował mnie okrutnie z drugiej strony, poprostu bezlitośnie i po chamsku, był bezwględny.
Wczoraj wieczorem miałem juz spakowaną torbę, byłem pełen radości i szczęścia a to za sprawą wyjazdu na Noleanders Trophy z ekipą z Warszawy. Nie mogłem doczekać sie wrażeń. Od paru dni każda myśl kończyła się na jednym - .... dni do wyjazdu. Mieliśmy się spotkać dziś o ok. 10.00 na przejściu w Świecku skąd miałem towarzyszyć w dalszej podróży lecz tak nie było: jest 7.20, wstaje, podchodze do okna żeby zorientować się czy wichura się uspokoiła i..... wstrzymuję oddech ..... szok

Na trawniku i na polbruku leżą dachówki (gruz z dachówek) część z nich powbijana wystaje poza murawę między nimi prześwitują jakieś kawałki blach. Szybkim krokiem przemieszczam się do drugiego pokoju z oknem na przeciwną stronę domu, patrzę a tam ten sam widok. Wracam do pokoju i patrzę na torby. Moje marzenia o wyjeĽdzie na wystawę do Belgii powoli zaczynają się rozmywać. Z chwili na chwilę sytuacja staje się oczywista - muszę zrezygnować ze zwiedzenia wystawy. Parę minut po 8.00 przyjeżdża znajomy murarz. Próbujemy wezwać dĽwig żeby usprawnić prace, ale po takiej nocy z wieloma interwencjami to niemożliwe. W złości, gniewie, nienawiści do wszystkiego i wszystkich (łącznie z kłótnią z moją dziewczyną), bezradności, osłabieniu psychicznym zwozimy dachówki i rekonstruujemy dachy na domu i garażu.
Teraz mam przerwę na śniadanie więc zdecydowałem sie na opisanie moich wrażeń po wietrznej nocy puki są świeże.
No dobra czas się ubierać, wdrapać na dach i kontynuować pracę.
Pozdrawiam.