Pielęgnacja drzewek w donicach przejÅ›ciowych.
Pielęgnacja drzewek w donicach przejÅ›ciowych.
Witam.
Wszyscy mówimy o nawożeniu drzewek bonsai ale sporo z nas uprawia je w donicach przejściowych takich np.jak mój dąb i buk gdzie donice mają średnice prawie 50 cm czyli można powiedzieć,że rosną tak jak w gruncie.I tym tematem wydaje mi się ,że zamieszam w podejściu do uprawy szczególnie młodym adeptom sztuki bonsai.
Wszyscy mówimy o nawożeniu drzewek bonsai ale sporo z nas uprawia je w donicach przejściowych takich np.jak mój dąb i buk gdzie donice mają średnice prawie 50 cm czyli można powiedzieć,że rosną tak jak w gruncie.I tym tematem wydaje mi się ,że zamieszam w podejściu do uprawy szczególnie młodym adeptom sztuki bonsai.
- Załączniki
-
- 1buk przed przyciĂŞciem.jpg (52.09 KiB) Przejrzano 6695 razy
-
- dÂąb po skrĂłceniu korony ale przed przyciĂŞciem galezi.jpg (57.07 KiB) Przejrzano 6696 razy
- AnnaDorota
- wspieram forum (brąz)
- Posty: 1444
- Rejestracja: 22 lip 2004, 14:34
- 19
- Lokalizacja: Zawiercie
- Bolas
- wspieram forum (srebro)
- Posty: 2441
- Rejestracja: 20 lis 2004, 18:03
- 19
- Imie i nazwisko: Boleslaw Wujczyk
- Województwo: śląskie
- Lokalizacja: Żory
- Kontakt:
Tylko ze nadal jest to jezyk chinski dla poczatkujących.
Gohan chodzi o to ze wytarganej z natury rosliny nie pakujemy NIGDY do doniczki docelowej (plaskiej dla bonsai). Doniczka przejsciowa jest zawsze duzo wieksza odpowiednio dla wielkosci rosliny i jej potrzeb. Taka roslina musi przyzwyczaic sie do innego rodzaju podłoza i do innych warunków trzymania utrzymywania jej przy zyciu. taki okres przejsciowy dla roslin z naszego klimatu powinien wynosic od3 - 5 lat niekiedy nawet dłuzej. Dlatego wiekszosc adeptów robi błąd kształtujac na łapcika lub mowiac ze wczoraj wykopałem a dzis wyglada tak (bo za rok nie bedzie sie miał czym chwalic).
mam nadzieje ze jakos wyjasniłem to co chciał przekazac Dziadek Roman
Gohan chodzi o to ze wytarganej z natury rosliny nie pakujemy NIGDY do doniczki docelowej (plaskiej dla bonsai). Doniczka przejsciowa jest zawsze duzo wieksza odpowiednio dla wielkosci rosliny i jej potrzeb. Taka roslina musi przyzwyczaic sie do innego rodzaju podłoza i do innych warunków trzymania utrzymywania jej przy zyciu. taki okres przejsciowy dla roslin z naszego klimatu powinien wynosic od3 - 5 lat niekiedy nawet dłuzej. Dlatego wiekszosc adeptów robi błąd kształtujac na łapcika lub mowiac ze wczoraj wykopałem a dzis wyglada tak (bo za rok nie bedzie sie miał czym chwalic).
mam nadzieje ze jakos wyjasniłem to co chciał przekazac Dziadek Roman
Pozdrawiam
Bolesław Wujczyk
Bolesław Wujczyk
To by trzeba umieścić jako okienko wyskakujące gdy się wchodzi na forumBolas pisze:[...]Dlatego wiekszosc adeptów robi błąd kształtujac na łapcika lub mowiac ze wczoraj wykopałem a dzis wyglada tak (bo za rok nie bedzie sie miał czym chwalic).
Co do Twojego pytania Deoos to drzewka są pozyskane z natury.
- Sentinel
- Posty: 127
- Rejestracja: 16 maja 2005, 14:35
- 19
- Imie i nazwisko: Bartosz K
- Województwo: wielkopolskie
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Witam,
Moja przygoda z bonsai trwa zaledwie 10 miesięcy i na razie głównie zdobywam wiedzę teoretyczną. Mam balkon i brak możliwości trzymania materiału w gruncie. Jak mam więc traktować wypowiedzi "trzymaj to drzewko 5 lat w gruncie"? Mogę to traktować w skali 1:1 jako równoznaczne z pojemnikiem przejściowym (duża donica, małe drzewko)? Czy takie efekty jak w gruncie, w przejściówce można uzyskać równie szybko?
Tak przy okazji, widzę tu pewien paradoks. Zależy nam na jak najmniejszym pojemniku i grubym, solidnym pniu. Ale gruby pień można uzyskać praktycznie tylko w gruncie/dużym pojemniku.
Może więc nie warto szaleć z tymi pojemniczkami. Lepiej kupić ładną, wielką, glinianą donicę, ciągle skromnie mówić, że to dopiero materiał na bonsai. A po 20 latach...
Pozdrawiam
Bartek
Moja przygoda z bonsai trwa zaledwie 10 miesięcy i na razie głównie zdobywam wiedzę teoretyczną. Mam balkon i brak możliwości trzymania materiału w gruncie. Jak mam więc traktować wypowiedzi "trzymaj to drzewko 5 lat w gruncie"? Mogę to traktować w skali 1:1 jako równoznaczne z pojemnikiem przejściowym (duża donica, małe drzewko)? Czy takie efekty jak w gruncie, w przejściówce można uzyskać równie szybko?
Tak przy okazji, widzę tu pewien paradoks. Zależy nam na jak najmniejszym pojemniku i grubym, solidnym pniu. Ale gruby pień można uzyskać praktycznie tylko w gruncie/dużym pojemniku.
Może więc nie warto szaleć z tymi pojemniczkami. Lepiej kupić ładną, wielką, glinianą donicę, ciągle skromnie mówić, że to dopiero materiał na bonsai. A po 20 latach...
Pozdrawiam
Bartek
Pozdrawiam
Bartek
Bartek
Ok., więc sprawa przedstawia się następująco.
Wiadomo, że najefektowniejsze bonsai odznaczają się grubym i pięknie wyglądającym pniem, który osiągnąć można najszybciej poprzez nieograniczony i swobodny wzrost całego drzewa. Nie ma co się rozpisywać na ten temat: jeśli chcemy pochwalić się efektownym drzewkiem musimy najpierw zadbać, aby miało odpowiednie proporcje pnia do jego wysokości – najczęstszy chyba błąd występujący wśród nowicjuszy to formowanie rośliny, która ma pień średnicy ołówka. Osiągnięcie pnia o odpowiedniej grubości to moim zdaniem jedna z podstawowych i pierwszych rzeczy, o które musimy zadbać, jeśli chcemy w ogóle rozpocząć proces formowania. Jak więc osiągnąć odpowiednią grubość pnia? Sprawa jest prosta: najlepiej posadzić roślinę do gruntu i czekać. Po pierwszym roku od posadzenia może nie zauważymy rzucającej się w oczy różnicy. W drugim roku średnica pnia ulegnie już zdecydowanemu powiększeniu, natomiast rok 3 to już naprawdę spora poprawa.
Wydawać by się mogło, że skoro na nieograniczonej głębokości i przestrzeni drzewo rośnie najszybciej, to w przypadku braku gruntu pod ręką wystarczy małą sadzonkę posadzić w 50 litrowej donicy i osiągnie się ten sam efekt. Niestety, to mit – i to mit często pojawiający się w tzw. dobrych radach dla początkujących. A dlaczego?
Musimy spojrzeć na sprawę z punktu widzenia fizyki. Jeśli podlewamy drzewo rosnące w doniczce, to (głównie dzięki siłom ciążenia) woda podążać będzie w głąb doniczki i wypływać poprzez otwory w dnie doniczki aż do momentu osiągnięcia pewnego poziomu nasycenia. Ten poziom w doniczce zależy przede wszystkim od podłoża, które stosujemy – jeśli jest ono bardziej przepuszczalne, poziom nasycenia będzie niższy. Jeśli bardziej „zbite” – wyższy. Dodatkowo, doniczka posiadając z boków i od spodu ograniczenie w postaci np. plastiku, terakoty zupełnie zmienia zasady cyrkulacji powietrza, stając się nieprzepuszczalna dla niego naokoło i od spodu. W gruncie warunki są zupełnie inne – woda i powietrze mogą się w miarę swobodnie przemieszczać w dół i na boki nie napotykając ograniczeń ( no chyba, że posadzimy w gruncie drzewo na warstwie jakiegoś trudno przepuszczalnego materiału – np. gliny).
Mamy więc doniczkę, która po podlaniu posiada pewną warstwę nasyconą – najczęściej tuż na drenażem. Wilgoć, która już po wylaniu się wody przez otwory odpływowe pozostaje w glebie „ucieka” z doniczki na dwa sposoby – poprzez parowanie oraz poprzez „wysysanie” jej przez korzenie, co bezpośrednio wynika z procesu transpiracji liści. Załóżmy więc że posadziliśmy małe drzewko o głębokości bryły korzeniowej 6 cm do doniczki o wysokości 30 centymetrów i podlaliśmy je. Zbyt płytka bryła korzeniowa nie będzie w stanie pobierać wody z położonej na dnie doniczki nasyconej warstwy ziemi. Parowanie również jest ograniczone, jak już napisałem , przez plastikowe boki doniczki – na pewno proces parowania samej wierzchniej warstwy ziemi nie jest w stanie „odparować” całości wilgoci zalegającej w dolnej części pojemnika nieskolonizowanego przez korzenie.
Co więc dzieje się, gdy mamy do czynienia z powyższą sytuacją? Kilka złych rzeczy. Przede wszystkim woda zalegająca w dolnych częściach doniczki, niewykorzystywana przez korzenie, które nie są w stanie do niej sięgnąć, powoduje szybszy rozkład organicznych materiałów, które wykorzystaliśmy w naszej mieszance – np. torfu czy drobno zmielonej kory. Może to doprowadzić do takiego ‘zbicia’ się podłoża, że przepuszczalność drastycznie się zmniejszy – z każdym podlewaniem pogorszymy jeszcze sytuację, aż w końcu korzenie tkwić będą w wilgotnej i nieprzepuszczalnej, zbitej ziemi, co w końcu doprowadzi do ich gnicia. Z biegiem czasu zauważymy też, że zmniejszamy chcąc nie chcą częstotliwość podlewania, bo ziemia pozostaje przez długi czas wilgotna.
Idziemy dalej: im rzadziej podlewamy (z powyższych przyczyn) – tym rzadziej dostarczamy naszym korzeniom świeżą dawkę tlenu. Woda przesiąkając przez podłoże powoduje, że korzenie mają możliwość przeprowadzenia odpowiedniej wymiany gazowej – pozbywają się dwutlenku węgla i pobierają tlen. Im częściej zachodzi więc potrzeba podlewania (optymalnie raz dziennie), tym lepiej funkcjonują korzenie drzewa, a przecież to one są bezpośrednio odpowiedzialne za SZYBKI wzrost drzewka i co za tym idzie SZYBSZE pogrubienie pnia!
Dochodzimy do sedna sprawy: najszybszy wzrost rośliny (oczywiście jeśli nie możemy prowadzić jej w gruncie) następuje w pojemniku tylko nieznacznie większym od wielkości jej bryły korzeniowej i w podłożu o dobrej przepuszczalności – są to dwa podstawowe warunki umożliwiające szybki wzrost, jeśli nie mamy pod ręka kawałka działki.
Należy jednak uważnie obserwować bryłę korzeniową i co wiosnę sprawdzać, czy nie jest przerośnięta – przerośnięcie bryły zahamuje wzrost drzewa tak samo jak zbyt duża donica. W takiej sytuacji przesadzamy drzewo, ale tylko do odrobinę większej doniczki, by uniknąć problemów, o których mówimy.
Mam nadzieję, że to, co piszę ma sens – w moim przypadku się sprawdza, potwierdzone jest też przez znanych hodowców.
Wiadomo, że najefektowniejsze bonsai odznaczają się grubym i pięknie wyglądającym pniem, który osiągnąć można najszybciej poprzez nieograniczony i swobodny wzrost całego drzewa. Nie ma co się rozpisywać na ten temat: jeśli chcemy pochwalić się efektownym drzewkiem musimy najpierw zadbać, aby miało odpowiednie proporcje pnia do jego wysokości – najczęstszy chyba błąd występujący wśród nowicjuszy to formowanie rośliny, która ma pień średnicy ołówka. Osiągnięcie pnia o odpowiedniej grubości to moim zdaniem jedna z podstawowych i pierwszych rzeczy, o które musimy zadbać, jeśli chcemy w ogóle rozpocząć proces formowania. Jak więc osiągnąć odpowiednią grubość pnia? Sprawa jest prosta: najlepiej posadzić roślinę do gruntu i czekać. Po pierwszym roku od posadzenia może nie zauważymy rzucającej się w oczy różnicy. W drugim roku średnica pnia ulegnie już zdecydowanemu powiększeniu, natomiast rok 3 to już naprawdę spora poprawa.
Wydawać by się mogło, że skoro na nieograniczonej głębokości i przestrzeni drzewo rośnie najszybciej, to w przypadku braku gruntu pod ręką wystarczy małą sadzonkę posadzić w 50 litrowej donicy i osiągnie się ten sam efekt. Niestety, to mit – i to mit często pojawiający się w tzw. dobrych radach dla początkujących. A dlaczego?
Musimy spojrzeć na sprawę z punktu widzenia fizyki. Jeśli podlewamy drzewo rosnące w doniczce, to (głównie dzięki siłom ciążenia) woda podążać będzie w głąb doniczki i wypływać poprzez otwory w dnie doniczki aż do momentu osiągnięcia pewnego poziomu nasycenia. Ten poziom w doniczce zależy przede wszystkim od podłoża, które stosujemy – jeśli jest ono bardziej przepuszczalne, poziom nasycenia będzie niższy. Jeśli bardziej „zbite” – wyższy. Dodatkowo, doniczka posiadając z boków i od spodu ograniczenie w postaci np. plastiku, terakoty zupełnie zmienia zasady cyrkulacji powietrza, stając się nieprzepuszczalna dla niego naokoło i od spodu. W gruncie warunki są zupełnie inne – woda i powietrze mogą się w miarę swobodnie przemieszczać w dół i na boki nie napotykając ograniczeń ( no chyba, że posadzimy w gruncie drzewo na warstwie jakiegoś trudno przepuszczalnego materiału – np. gliny).
Mamy więc doniczkę, która po podlaniu posiada pewną warstwę nasyconą – najczęściej tuż na drenażem. Wilgoć, która już po wylaniu się wody przez otwory odpływowe pozostaje w glebie „ucieka” z doniczki na dwa sposoby – poprzez parowanie oraz poprzez „wysysanie” jej przez korzenie, co bezpośrednio wynika z procesu transpiracji liści. Załóżmy więc że posadziliśmy małe drzewko o głębokości bryły korzeniowej 6 cm do doniczki o wysokości 30 centymetrów i podlaliśmy je. Zbyt płytka bryła korzeniowa nie będzie w stanie pobierać wody z położonej na dnie doniczki nasyconej warstwy ziemi. Parowanie również jest ograniczone, jak już napisałem , przez plastikowe boki doniczki – na pewno proces parowania samej wierzchniej warstwy ziemi nie jest w stanie „odparować” całości wilgoci zalegającej w dolnej części pojemnika nieskolonizowanego przez korzenie.
Co więc dzieje się, gdy mamy do czynienia z powyższą sytuacją? Kilka złych rzeczy. Przede wszystkim woda zalegająca w dolnych częściach doniczki, niewykorzystywana przez korzenie, które nie są w stanie do niej sięgnąć, powoduje szybszy rozkład organicznych materiałów, które wykorzystaliśmy w naszej mieszance – np. torfu czy drobno zmielonej kory. Może to doprowadzić do takiego ‘zbicia’ się podłoża, że przepuszczalność drastycznie się zmniejszy – z każdym podlewaniem pogorszymy jeszcze sytuację, aż w końcu korzenie tkwić będą w wilgotnej i nieprzepuszczalnej, zbitej ziemi, co w końcu doprowadzi do ich gnicia. Z biegiem czasu zauważymy też, że zmniejszamy chcąc nie chcą częstotliwość podlewania, bo ziemia pozostaje przez długi czas wilgotna.
Idziemy dalej: im rzadziej podlewamy (z powyższych przyczyn) – tym rzadziej dostarczamy naszym korzeniom świeżą dawkę tlenu. Woda przesiąkając przez podłoże powoduje, że korzenie mają możliwość przeprowadzenia odpowiedniej wymiany gazowej – pozbywają się dwutlenku węgla i pobierają tlen. Im częściej zachodzi więc potrzeba podlewania (optymalnie raz dziennie), tym lepiej funkcjonują korzenie drzewa, a przecież to one są bezpośrednio odpowiedzialne za SZYBKI wzrost drzewka i co za tym idzie SZYBSZE pogrubienie pnia!
Dochodzimy do sedna sprawy: najszybszy wzrost rośliny (oczywiście jeśli nie możemy prowadzić jej w gruncie) następuje w pojemniku tylko nieznacznie większym od wielkości jej bryły korzeniowej i w podłożu o dobrej przepuszczalności – są to dwa podstawowe warunki umożliwiające szybki wzrost, jeśli nie mamy pod ręka kawałka działki.
Należy jednak uważnie obserwować bryłę korzeniową i co wiosnę sprawdzać, czy nie jest przerośnięta – przerośnięcie bryły zahamuje wzrost drzewa tak samo jak zbyt duża donica. W takiej sytuacji przesadzamy drzewo, ale tylko do odrobinę większej doniczki, by uniknąć problemów, o których mówimy.
Mam nadzieję, że to, co piszę ma sens – w moim przypadku się sprawdza, potwierdzone jest też przez znanych hodowców.